Niestety, do trzech razy sztuka. Jak pisałem w poprzednich wpisach nasza sulikowska "amazonka" w ciągu kilku dni dwukrotnie chciała nas podtopić i udało jej się to za trzecim razem. O szczegółach samej powodzi napiszę trochę niżej. Teraz o niespodziance.
Deliberując przez telefon ze Szwagrem o malowaniu salonu, chodziłem po piętrze i zaglądałem przez okno na opadająca rzekę. Naglę patrzę, a tam wyłania się potwór z Loch Ness, tfu znaczy się z Czerwonej Wody. Od razu chwyciłem za aparat z podpiętym tele i szybki bieg po podmokłej łące w kierunku rzeki. Podchodzę bliżej, patrzę tam gdzie "potwór" był ostatnio - nie ma. Patrzę na swój brzeg, a tu łypie na mnie spokojne oko:
Najpierw pomyślałem, że to popularny swego czasu wśród polityków dywersant, którego obecnością ci, tłumaczyli swoje porażki. Jednak gdy zobaczyłem ogon i ten płaski pyszczek, od razu wiedziałem, że to nie bóbr.
Jako, że zwierz okazała się spory, domyśliłem się, że to nutria, która przemykała się w górę biegu rzeki:
Ciekawostka: nutria dożywa ponad 20 lat i osiąga długość do 65 cm i ok 10 kg wagi. Ta patrząc na siwy pyszczek swoje już widziała i oceniając moim super wędkarskim okiem ;) mogę napisać, że miała ponad 70 cm.
Tutaj dorzucam dwa krótkie filmiki, żeby pokazać, że zwierzę było bardzo spokojne:
film pierwszy,
film drugi. (to stukanie w tle to układ ostrzenia teleobiektywu).
Co do powodzi. Padało od pięciu dni. Najpierw spadło 30 l/mkw. Na drugi dzień było urwanie chmury z której spało 16 l/mkw, a do wieczora dopadały kolejne 4. Później był dzień przerwy i tylko 5 l/mkw. Po czym 50 l/mkw - dzień ten opisuje poprzedni wpis. Jak się okazuje, oczyszczona rzeka radziła sobie dobrze i woda nie wylała, choć średnia miesięczna dla maja (coś ok. 50-60 l/mkw) była już dawno przekroczona.
Niestety, w nocy dopadało kolejne 18 l, a w górze rzeki - Biernej: 40 l/mkw i to już było za dużo, zwłaszcza, że natura nie była w stanie już więcej wody odebrać. Po przejściu wody przez pięknie uregulowane koryto w Miedzianej, Biernej i Radzimowie, w Małej Wsi Górnej woda zaczęła się hamować, bo tylko oczyszczone koryto okazało się za małe i wylewać.
Za oknem widok miałem taki:
A otwierając drzwi wejściowe:
Tutaj woda przybrała jeszcze z 20 cm.
Trafiliśmy też do TVN 24. Mówię my, bo i "po sąsiedzku" Koberek, czyli Mariusz,do którego bloga linka macie na pasku z boku. Obejrzyjcie drugi filmik z
tego artykułu (ten podpisany A.Stefańczyk).
W powiecie też było nie zaciekawcie ale chyba nasza gmina "oberwała" najbardziej. Arek
tutaj wrzucił kilka zdjęć z Nysy w Zgorzelcu (nasza rzeka kończy swój bieg właśnie w Nysie).
Zobaczcie za to co przyniosła woda. I tak prawie na całej długości brzegów. Śmieci jest całe przyczepy!
Za to największa frajdę po powodzi mają pliszki siwe, których teraz jest pełno: